Szłam sobie spokojnie lasem, podśpiewując ulubioną piosenkę.
Ptaki włączyły się w refren i również zaczęły nucić.
Skierowałam się w stronę jeziora śpiewnym krokiem.
Weszłam na kamienie, które tworzyły tak jakby piętnastometrową drogę w głąb wody.
Przesokczyłam z głazu na kamień i tak dalej do końca skalnej ścieżki.
Usiadłam na ostatnim z kamieni i zaczęłam napawać się widokiem zachodzącego słońca.
Słońce chyliło się ku zachodowi.
*Powinnam już wracać, nie będę chyba wracać po ciemku* - pomyślałam i wstałam.
Gdy chciałam się odwrócić, noga ześlizgnęła mi się ze skały i wpadłam z wielkim pluskiem do głębokiej wody.
-Ratunku! - krzyczałam. - Nie umiem pływać! Ratunku, pomocy!
Zaczęłam się topić i wypływać i tak wkoło. Myślałam że ta chwila nie będzie mieć końca. Zanurzyłąm się... Jedyne co potem zobaczyłam to jakieś rude łapy kładące mnie na plaży przy jeziorze.
<Dokończysz Nico?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz